Gospodarka porusza się w cyklach koniunkturalnych i czasem niestety przychodzi czas spowolnienia lub recesji. Jeśli inwestujesz na giełdzie, a kursy akcji dołują, zaczynasz tracić pieniądze. Materializuje się ryzyko inwestycyjne. Co wtedy?
Pokaż więcej

Bessa na giełdzie

Kiedy przychodzi kryzys, a na giełdzie zaczyna panować bessa (czyli długotrwały trend spadkowy cen akcji), osoby inwestujące na rynku kapitałowym (posiadające akcje czy jednostki funduszy inwestycyjnych z dużym udziałem akcji) zaczynają ponosić poważne straty. W końcu jeśli zainwestowałeś np. 30 000 zł w zakup 300 akcji spółki X po kursie 100 zł każda, a teraz kurs tych akcji na giełdzie wynosi np. 50 zł, to znaczy, że wartość Twoich inwestycji spadła o 15 000 zł – to 50% wpłaconych oszczędności! Oczywiście stratę realizujemy dopiero w momencie sprzedaży akcji, do tego czasu jest to tzw. „papierowa strata”. Na szczęście przed tak dużymi stratami można się na bronić już wcześniej.

Co robić, gdy gwałtownie maleje wartość jednostek funduszy inwestycyjnych oraz dochodzi do załamania cen akcji? - Tnij straty! Jeśli faktycznie nie jest to chwilowa korekta cen, tylko poważne zagrożenie kryzysem gospodarczym bądź finansowym, masz szansę uratować sporą część inwestycji i wrócić na rynek, gdy ten się uspokoi.

Stop-loss - automatyczne zabezpieczenie

Inwestując na giełdzie, warto ustanowić tzw. stop-loss. To zlecenie automatycznej sprzedaży akcji w momencie, gdy ich kurs spadnie poniżej akceptowalnego przez Ciebie poziomu. Przykładowo, jeśli nabyłeś akcje po 100 zł, możesz ustalić, że rezygnujesz z tej inwestycji gdyby ich kurs spadł do 80 zł - żeby minimalizować straty. Dzięki temu będziesz miał pewność, że nie tylko nie stracisz np. 50% swojego kapitału, ale także poniesiesz tylko taką stratę jaką jesteś w stanie przełknąć i jaką sobie wcześniej wkalkulowałeś w plan. Gdy akcje rosną, wspomnianego stop-lossa można podnosić adekwatnie do sytuacji.

Jeśli nie korzystasz ze zlecenia stop-loss, po prostu zdefiniuj u siebie pewną granicę akceptowalnej straty (np. 10 czy 20%), i jeśli Twój poziom straty na danych akcjach tyle wyniesie - sprzedaj je.

Inwestorzy mają taką bardzo prostą, acz mądrą maksymę – „tnij straty, a zyskom pozwól rosnąć”. Wiele osób traktuje sprzedaż ze stratą za osobistą porażkę, ale szczególnie w czasie kryzysu odrobienie dużych strat jest piekielnie trudnym zadaniem. Dobrym przykładem jest wspomniana strata na poziomie 50% - żeby ją odrobić, dany instrument musi urosnąć o… 100%. Dopiero, gdy w ten sposób zobrazujemy matematykę strat i zysków, lepiej jest zrozumieć czemu cięcie strat odpowiednio wcześnie jest takie ważne.

W co inwestować podczas kryzysu? Zwróć się ku „bezpiecznym przystaniom”

W trakcie kryzysu ważniejsze od zysków jest utrzymanie wartości Twoich oszczędności. Stare powiedzenie mówi, że w najgorszych czasach gotówka jest królem – dlatego w momencie giełdowego krachu niejednokrotnie widzimy spadki na dosłownie wszystkich instrumentach. Inwestorzy po prostu w pierwszej kolejności zamieniają aktywa na gotówkę, dopiero później myślą jak je ulokować.

Warto przemyśleć ulokowanie kapitału m.in. na bankowych lokatach czy rachunkach oszczędnościowych. Tu środki są w pełni bezpieczne (nawet w przypadku upadku banku Bankowy Fundusz Gwarancyjny chroni Twoje środki do 100 tys. euro), a zyski są absolutnie pewne. Oczywiście, nie będą one wielkie, bo musisz odjąć zarówno podatek, jak i wpływ inflacji, ale jeśli nie czujesz się specjalnie mocny w inwestowaniu, to w trakcie kryzysu lepiej trzymać się z daleka od ryzykownych inwestycji.

Możesz zainteresować się też obligacjami skarbowymi. Te uznawane są za najbezpieczniejszą formę ochrony środków. Obligacje skarbowe w Polsce są emitowane przez Ministra Finansów co miesiąc. Mają 2-, 3-, 4- lub 10-letni okres zapadalności, ale możesz je wcześniej sprzedać na rynku wtórnym (Catalyst) lub nabyć obligacje z rynku wtórnego. Oprocentowanie obligacji dwuletnich jest stałe, a pozostałych zmienne, oparte na rynkowej stopie WIBOR (Warsaw Interbank Offered Rate – stopie po której banki pożyczają pieniądze między sobą) lub aktualnym poziomie inflacji.

W czasie globalnego kryzysu, największy kapitał ucieka z reguły do najbezpieczniejszych walut. Tu króluje amerykański dolar, po nim jest frank szwajcarski, a za nimi są jen i euro. Polscy inwestorzy odczuwają silne zawirowania na rynku finansowym widząc rosnące kursy tych walut na tle słabego złotego.

Wśród inwestycji uznawanych za „bezpieczne przystanie” na czas kryzysu warto wymienić także złoto czy srebro. Od września 2008 roku (od upadku banku Lehmann Brothers, który zapoczątkował światowy kryzys finansowy) do września 2011 r. złoto podrożało niemal o blisko 200%, a srebro o 400%. To jednak bardzo trudny instrument, bo w pierwszej fali kryzysu, gdy kapitał ucieka w stronę gotówki, złoto też może mocno tracić na wartości.

Przeczekaj kryzys, powróć do bardziej ryzykownych inwestycji, gdy bessa minie. Dno kryzysu to najlepszy czas na inwestowanie, pod warunkiem, że wiesz jak zachować ostrożność kupując akcje w bessie i umiesz silne fundamentalnie walory!

Przygotuj się na kryzys!

Są pewne działania, które mogą uratować Ci skórę w czasie bessy i zminimalizować ryzyko inwestycyjne. Pierwsza i najważniejsza zasada to inwestowanie tylko i wyłącznie nadwyżek finansowych. Poważnym błędem jest inwestowanie pieniędzy, które są nam potrzebne na coś innego, np. na wkład własny mieszkania.

Wspominaliśmy już o stop-lossach przy inwestowaniu na giełdzie. Poza tym, zawsze pamiętaj o dywersyfikacji, czyli o rozdzielaniu kapitału na różne rozwiązania oszczędnościowo - inwestycyjne. Poza różnymi akcjami i jednostkami funduszy warto posiadać też lokaty bankowe oraz obligacje skarbowe, czy mniej popularne obligacje korporacyjne, nieruchomości czy kruszce – pod warunkiem, że nauczymy się jak działa konkretny instrument. Dywersyfikacja to świetne narzędzie ochrony majątku w trudnych czasach, ale tylko pod warunkiem, że doskonale wiemy co robimy i że jest to świadomie zbudowany i przemyślany portfel inwestycyjny.

Nasi Partnerzy

logo
logo
logo
logo
logo
logo